Tak się zaczęło


 

Pierwszy " biletowany " koncert zespołu T.Love Alternative - wart jest odnotowania chociażby dlatego, że podczas tego występu odbyła się premiera piosenki IV Liceum - napisanej przez Muńka Staszczyka po maturze zdanej zaledwie kilka dni wcześniej. Muniek Staszczyk, Jacek Wudecki, Darek Zając i Janek Knorowski swój pierwszy koncert zagrali na początku lutego 1982 podczas studniówki właśnie w IV Liceum Ogólnokształcącym w Częstochowie. Miesiąc wcześniej zdecydowali, kto będzie na czym grał, co - jak potem wspominali - nie miało wielkiego znaczenia, bo nikt nie umiał grać na niczym. Autorem tekstów był Muniek Staszczyk, muzyka była w tamtym czasie tworzona zespołowo. Czy na studniówce grano któryś z późniejszych wielkich przebojów, nikt dziś już nie pamięta - zarówno ze względu na to, że było to okropnie dawno jak i przez zdecydowany nadmiar spożywanych podczas imprezy napojów wysokoprocentowych. Wszyscy jednak zapamiętali, że już po kilku miesiącach od tego występu T.Love Alternative stał się prawdziwą ( na razie lokalną ) gwiazdą.

 

 

                                Tak się rozwinęło



 Kilka dni przed rozpoczęciem jarocińskiego festiwalu w 1983 roku zniesiono stan wojenny. Dla zespołu T.Love Alternative nie był to jedyny powód do radości, już samo zaproszenie do Jarocina wprawiło ich w euforię. Kasetę na podstawie, której dostali się do Jarocina nagrywali wiosną '83, gdy zakaz większych niż trzyosobowych zgromadzeń ciągle obowiązywał i omal nie stracili wszystkich nagrań w czasie niespodziewanej wizyty Milicji Obywatelskiej w częstochowskim Miejskim Domu Kultury. Występ w Jarocinie był ich pierwszym sukcesem na skalę ogólnopolską, bo koncert dany kilka miesięcy wcześniej podczas festiwalu w Malrock w Malborku zapamiętany został raczej jako rodzaj triumfu ducha nad materią. Przed koncertem wokalista, a w owym czasie także basista zespołu nadużył alkoholu i by doszło do występu musiano mu podać glukozę w zastrzykach. W Jarocinie Muniek wystąpił już tylko jako wokalista, a basistą został Koniu czyli Jacek Śliwczyński i tak pozostało do 1989 roku. Rok później dołączył do nich gitarzysta z Warszawy Andrzej Zeńczewski.


 

                                   Tak się rozpadło


 

Pierwszym studyjnym dokonaniem T.Love było nagranie piosenki Zabijanka na składankę Jeszcze Młodsza Generacja.Kolejnym nagranie singlan dla Tonpressu w 1986 roku. Jednak rosnąca popularność T.Love, który w połowie lat 80 nie miał wielkich szans na nagranie długogrającej płyty czy zaistnienie w publicznych mediach odpowiedzialna była głównie chałupnicza produkcja kaset z własnymi nagraniami przez sam zespół. Ukazały się dwie kasety Nasz Bubelon ( 1984 ) i Chamy Idą ( 1985, ten materiał ukazał się także po latach jako bonus w reedycji płyty Miejsowi Live ). Pierwszą " prawdziwą " płytą była nagrana w 1987 roku podczas koncertu w warszawskiej Rivierze Miejscowi Live, drugą - studyjne Wychowanie, które ukazało się w roku 1989, kiedy zespół był już nieco zmęczony ponurą późnokomunistyczną egzystencją jak nieco wewnętrznie skonfliktowany. W połowie roku '89 Muniek po serii niepowodzeń finansowych postanowił zespół zawiesić i wybrał się do Londynu, aby zarobić trochę pieniędzy. To mógł być koniec zespołu T.Love. Ale nie był.

 

 

                                  Tak się zmieniło

Pod koniec 1989 roku Muniek wrócił z Londynu przywożąć ze sobą ( prócz oszczędności ) tekst i pomysł na piosenkę, która rok później zrobiła z jego zespołu gwiazdę. Tą piosenką była Warszawa. Autorem muzyki był żoliborski gitarzysta Janek Benedek, z którym Muniek stworzył autorski duet. W 1991 roku na rynku ukazała się stworzona przez nich płyta Pocisk Miłości zawierająca między innymi piosenki Warszawa i Na bruku. To było wydarzenie ni tylko muzyczne, przebojami nie zostały tylko piosenki, cały album został wtedy uznany za niespotykane dotąd w polskiej muzyce rockowej osiągnięcie produkcyjne. Do Muńka i Janka Benedka dołączyli: perkusista - Jarek Polak, basista Paweł Nazimek i gitarzysta Jacek Perkowski. I tak zaczęła się historia prawie nowego zespołu. Kolejna nagrana w tym składzie płyta to wydany w 1992 roku King, który najprawdopodobniej osiągnąłby jeszcze większy sukces. Najprawdopodobniej bo okres prowizorki może się skończył, ale nie w biznesie - wydawcy stosowali wtedy niestandardowe metody rozliczeń, a o monitoringu nikomu się nie marzyło.




 

                               Tak się podgrzało

 




Ostatnią płytą na której zagrał współtwórca sukcesu T.Love w nowej rzeczywistości Janek Benedek było koncertowe I Love You. Piosenki napisane przez Janka i Muńka do dziś są uznawane za jedne z największych przebojów zespołu, jednak praca zespołowa nie była najmocniejszą stroną tego układu. To prawda, że po odejściu Benedka zniknął koloryt stonesowski ( czego niektórzy fani żałują do dziś ), ale pojawiła się za to nowa nieopanowana energia w osobie nowego gitarzysty Maćka Majchrzaka. Już pierwsza nagrana w tym składzie płyta czyli Prymityw była jednocześnie pierwszą określaną jako powrót do korzeni ( puncrockowych ). Z puncrockiem powrócił też zagubiony w początku lat 90 zespołowo - rock'n'rollowy klimat, co oznacza, że muzycy nie tylko razem grali ale i się świetnie bawili, bywając wspólnie na rozmaitych imprezach. Dziś mówią, że podczas tej zabawy złapali tzw.        " tilawowego bakcyla ", który pomógł im przetrwać późniejsze kryzysy.    

                                             

Tak się rozszalało

W połowie lat 90 zespół wciąż był pogrążony w euforyczno rock'n'rollowym klimacie. To był zresztą bardzo dobry moment na taką zabawę, bo i przemysł muzyczny miał się dobrze i gospodarka zbierała pierwsze plony wyrzeczeń początku lat 90. Powstały pierwsze kluby, nowe marki piwa sponsorowały koncerty - generalnie show biznesowi było wtedy wesoło. Pewnie dlatego Al Capone jest płytą w warstwie muzycznej tak niefrasobliwą i radośnie odwołującą się do rozmaitych muzycznych tradycji: do britpopu ( Gaz, Dziewczyny ) i puncrocka ( Dzień ) disco lat siedemdziesiątych ( Jak żadło i 1996 ). Al Capone tylko zapowiadał późniejszy "popkulturowy zakręt" w twórczości T.Love. Na następnej płycie odwołali się już jednak nie do historii muzyki pop, a do jej teraźniejszości - pomysł był świetny tylko, nikt nie przewidział jego skutków. 

 

 Tak się przegrzało


Z poglądem, że była to najlepsza płyta można by dyskutować, z pewnością jednak właśnie ta płyta ( Chłopaki nie płaczą ) odniosła największy sukces sprzedażowy. Jednocześnie właśnie dzięki niej dla wielu fanów T.Love na zawsze pozostał " tym zespołem od Chłopaków...", bo piosenka wraz z teledyskiem pomyślanym jako żart z mody na boysband zdominowała odbiór płyty. Na koncertach pojawiła się nowa publiczność, co samo w sobie nie było takie złe, bo nowi odbiorcy mieli przecież szansę zapoznania się ze innymi piosenkami, gorzej, że wielu starych fanów potraktowało ten żart z popkultury jako zdradę ideałów. Ta popularność i związany z nią wzrost dochodów, najpierw im się spodobał, dopiero później przekonali się, że Chłopaki nie płaczą było krokiem w popową przestrzeń, z której bardzo trudno będzie się wydostać. 

Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja